Życie pisze piękne scenariusze.
Jest miejsce na dramat, radość i szarą codzienność. Moje życie naznaczyła rodzinna
historia sięgająca kilka pokoleń wstecz. Nie obawiajcie się, nie będę snuć tak
odległych opowieści. Chcę Wam opowiedzieć o mojej babci, Janinie Leloch, która
w lutym 1940 roku była wywieziona na Syberię. To była najdłuższa i
najtrudniejsza podróż jej życia.
Jej trudne życie stało się dla
mnie inspiracją do podróży i wycieczki śladami dziadków. Prawie 80 lat po
wywózce mojej Babci, w lipcu 2018 ruszyłam śladem jej miesięcznej podróży. Tej strony
świata jeszcze nie poznałam osobiście, znałam ją tylko z babcinych opowieści.
Wszystko było nowe i inne, a na dodatek miałam świadomość, że moja podróż jest
wynikiem chęci a nie przymusu jak było w jej przypadku. To zupełnie zmienia
perspektywę. Swoimi spostrzeżeniami podzielę się też na konferencji poświęconej
Sybirakom.
Podróż zaczęłam od Irkucka, gdzie
czekał na mnie poznany na Filipinach Mathias. Poznaliśmy się wspólnemu zainteresowaniu
szamanizmem, a Syberia miała być dla nas też poszukiwaniem kolebki szamanizmu.
Plan wyjazdu uwzględniał poznanie Irkucka z jego pięknymi drewnianymi domami,
lokalnym rynkiem i baniami oraz odwiedziny w szamańskiej wiosce. Tam właśnie poznałam
Artura, który wywróżył mi cudownego męża, z którym założę rodzinę. W jego
oczach moją karmą jest życie tym, co mam, czyli długo będę z Wami :) Pełni dobrych emocji po spotkaniu z wróżbitą dotarliśmy na
wyspę Olchon, która dla szamanów jest świętym miejscem. Nie wolno na niej
śmiecić, bo wedle lokalnych wierzeń może to zdenerwować bogów, którzy mogą swój
gniew okazać na wiele rożnych sposobów. Teoria chorób fizycznych, którą przedstawił
mi tamtejszy szaman, mówi że wynikają one z braku ofiar składanych bogom. Przez
to sami ludzie stają się ofiarami i są pożerani przez bogów, co objawia się w
postaci chorób. Głównym punktem na wyspie miało być miejsce bogów, gdzie mieliśmy
nocować. Olchon jest dużą wyspą na Jeziorze Bajkał, ale kanalizacji nie mają i
toalety są na zewnątrz a umyć można się nad wiadrem korzystając z polewaka.
Noce były chłodne, więc wypady łazienkowe były nieprzyjemne, a jeszcze nie
wiecie, że to co szumnie nazwałam toaletą jest po prostu dziurą w ziemi. Sama wyspa
jest absolutnie warta odwiedzenia, ale wychodki wprawiły mnie w osłupienie i nie
polecam ich. Choć zasada korzystania jest banalnie łatwa i nie ma mowy o
wypadkach wynikających z nieumiejętnego korzystania z nowoczesnej technologii.
Tam jest dziura w ziemi, na którą staje się w rozkroku i siusia, ale nie robi
się tego samotnie, obok są trzy kolejne podobne dziury, a część męską od
damskiej oddziela cienka ścianka. Nie dałam rady z niego skorzystać. Musiałam
wyjść na zewnątrz i po prostu sprzeniewierzyć się lokalnym bogom.
Wyspa Olchon była odskocznią i
wizytą zrobioną przy okazji. Po powrocie do Irkucka wsiadłam w kolej
transsyberyjską jadąc dalej śladem Babci. Po 36 godzinach dotarłam do Barnauł, byłam
prawie u celu. Długa podróż w otwartym wagonie, w którym czosnkowy aromat
kiełbasy mieszał się z odorem przetrawionego alkoholu była nieporównywalna z trudem,
jakiego doznała moja babcia, która swoją podróż odbyła w przemarzniętym wagonie
walcząc o każdy dzień życia i modląc się za tych, którzy powoli odchodzili z
wycieńczenia. Nawet nie umiem sobie wyobrazić co ona wtedy czuła. Ostatnim
punktem były Oziorki, gdzie zesłańcy z tego transportu trafili. Nie umiem
nazwać moich emocji. Tyle smutku. Widziałam tory budowane przez Polaków. Słowa Spotkałam
też kobietę, która spisuje historię tej miejscowości. Była wzruszona, że
kolejne pokolenia pamiętają o tych strasznych wydarzeniach sprzed lat i starają
się zrozumieć swoje pochodzenie idąc śladami dziadków.
Wróciłam wzbogacona o nowe
doświadczenie a teraz szykuję się do konferencji organizowanej ku pamięci Sybiraków,
która będzie 16 września w Warszawie. To będzie hołd dla mojej babci. Chcę
opowiedzieć jej historię i pokazać jak wygląda teraźniejszość tam daleko. To
właśnie babcia była moją największą inspiracją, bo udowodniła, że wiele można przetrwać.
Dzięki temu, że ona walczyła ja jestem na świecie.
super wpis
OdpowiedzUsuńGdybyście planowali wyjazd na spłwy kajakowy lub żaglówki to na pewno przyda wam się kamizelka na kajak. Bezpieczeństwo nad wodą jest najważniejsze. My w tym roku jedziemy na Mazury i zabieramy ze sobą kamizelki, bojkę itd.
OdpowiedzUsuńPytanie przy okazji - https://sparkup.pl/2020/05/28/metody-nauki-jezykow-obcych/
OdpowiedzUsuńTa metoda działa? Ewentualnie która pozwoli mi najszybciej opanować język?