Kiedy miałam 9 lat po raz
pierwszy wylądowałam w szpitalu. To już były początki Crohna, ale lekarze
jeszcze tego wiedzieli. Podejrzewano zatrucie salmonellą, bo objawy były
podobne, ale dziwne było, że wszyscy jedli to samo a objawy miałam tylko ja.
Nikt nie znał dobrej odpowiedzi na to pytanie.
Do domu wróciłam zmęczona i z
postanowieniem, że nigdy więcej tam nie wrócę, bo nie chcę znowu wmuszania
paskudnego jedzenia i złego traktowania. Zamknęłam się w sobie i nikomu nie
przyznawałam, że nadal mam problemy z jelitami. Po około pół roku jednak
musiałam wrócić na oddział, bo miałam silną anemię z powodu ciągłych krwotoków.
Udawałabym dłużej gdyby mama nie zorientowała się, że coś jest nie tak.
Szpital stał się moim drugim domem, tyle czasu tam
spędzałam. Mój stan powoli się pogarszał. Gastrostomia, czyli żywienie
bezpośrednio do żołądka nie przynosiło oczekiwanej poprawy. W koncy zapadła
decyzja o wycięciu jelita grubego, a potem o stomii. Do tego doszły przetoki
jelitowe, których nie można było zaleczyć, bo Crohn nie poddaje się łatwo. Były
próby leczenia operacyjnego, ale efekt był krótkotrwały. Teraz mija 20 lat od
kiedy męczę się z nimi.
Dwa lata temu postanowiłam postawić wszystko na
jedną kartę i wyjechałam do Azji szukać ratunku w leczeniu niekonwencjonalnym.
Życie działo się on line lub w miarę moich możliwości czasowych, a skupiłam się
zdrowiu i szukaniu pomocy. Szukałam na Sri Lance medycyny ajurewedyjskiej, w
Indiach – vipassana (czyli medytacji w ciszy). Potem odbyłam kurs jogi i przeszłam
na weganizm. Był też miesiąc szaleństwa z wakacyjną miłością i zapomnienie w Tajlandii.
Cały czas trenowałam jogę, szukałam najlepszych rozwiązań i pisałam książkę, w
której opisałam też te doświadczenia.
I wiecie co? Przetoki zniknęły! Po wielu latach mogę
wybrać czy chcę żyć ze stomią, czy nie. To już nie jest obowiązek, to będzie
MOJA decyzja! Moja determinacja przyniosła efekt.
Do rozwiązania mam jeszcze problem z żołądkiem, ale to tylko
drobna dolegliwość, a nie choroba i mogę sobie z tym szybko poradzić.
Jupi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz