czwartek, 14 grudnia 2017

Projektowanie życia

Od wielu lat zajmuję się projektowaniem wnętrz. W ostatnich dwóch latach więcej uwagi poświęcałam rodzinie niż pracy, bo odchodziły bardzo mi bliskie osoby i musiałam przemeblować własne życie i poukładać wszystko w nowej rzeczywistości.

Bywałam wtedy w Polsce, a ten krótki czas był zawsze bardzo intensywny, bo wypełniony pracą i remontami. W niektórych miejscach było łatwiej, w gdzie indziej nie brakowało niespodzianek jak zalanie, waląca się ściana działowa w starym domu. Ciągle musiałam stawiać czoła wyzwaniom. W ostatnim etapie projektowania miałam do przygotowania plan całego mieszkania poza zmianą kuchni i łazienek. Miałam na to trzy tygodnie, a w rzeczywistości dwa, bo pierwszy tydzień przeznaczony na realizację projektu spędziłam w gorączce i z katarem. To było wyzwanie - każdy mebel był z innej bajki! Postanowiłam, że część z nich zostanie, kilka rzeczy dokupiłam w sklepie z używanymi meblami i wszystko pomalowałam na ten sam kolor, żeby ujednolicić i trochę okiełznać ten szalony eklektyzm. Do jednej z sypialń i do salonu trafił nowy komplet mebli. Przy okazji musiałam też zlecić wyminę wykładzin we wszystkich pomieszczeniach. Ze względu na panującą na Florydzie wilgoć (bo tam właśnie był obiekt moich przeróbek) oraz niedawny huragan podłoga nie nadawała się do niczego. Ta zmiana była niezbędna. Musiałam też zapanować nad tarasem gdzie wzorzysta kanapa gryzła się z resztą mebli. Odmalowanie krzeseł i narzuta rozwiązały ten problem. Czas mijał bardzo szybko, a ja jeszcze bawiłam się z oczyszczaniem wanny, montażem karniszy, mocowaniem rolet. Po całym dniu walki ze śrubkami i wiertarką odpadała mi ręka. A gdzie czas na ogarnięcie nieoczekiwanych sytuacji czy na wynoszenie gruzu albo pozbywanie się zbędnych mebli. To był pracochłonny projekt i mega wyzwanie. Kiedy wyjeżdżałam nie było widać końca prac. Na szczęście udało mi się znaleźć wspaniałą osobę do regularnego doglądania placu boju i sprzątania na bieżąco. Przed wyjazdem zapakowałam wszystkie nowe i odświeżone elementy wystroju, precyzyjnie oznaczając pomieszczenie, do którego mają trafić oraz ich ustawienie. Po skończeniu podłóg można było wszystko ustawić, a dzięki wytycznym, które zostawiłam wszystko poszło jak z płatka.






Moja pasja do urządzanie wnętrz jest niewyczerpana. Teraz pracuję dla rodziny, ale kiedy dokończę wszystkie sprawy wracam na pełnych obrotach do moich projektów i działań z Fundacją. Bo pasja to jedno, a misja drugie. Moje kursy jogi, uzdrawiania energią, wykorzystania medycyny alternatywnej oraz podróże po wiedzę i studia psychologiczne chcę zadedykować Wam. Niebawem Nowy Rok i nowe wyzwania. Teraz jestem na Bali, gdzie pracuję zdalnie. Po skończeniu wszystkich spraw rodzinnych biorę głęboki oddech i kończę książkę, przede mną ostatni rozdział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz