wtorek, 13 czerwca 2017

Niesforny worek

Było piękne lato i postanowiliśmy z przyjaciółmi wybrać się na działkę i tam świętować urodziny jednego z naszej paczki. Piętnastoosobowa grupa i jeden domek. Wiązało się z tym nie tylko dzielenie pokoi, ale także łóżek. Na miejsce dotarliśmy na raty. Byłam w pierwszej grupie, która szybciej dojechała i mieliśmy wystarczająco dużo czasu żeby ucieszyć się z bliskości jeziora i wykąpać się. Tego dnia było strasznie gorąco więc chłodna woda wszystkim się przydała. Po przyjeździe reszty naszej paczki zaczęliśmy przygotowywać się do wieczornej imprezy. Nie przeszkodził nam nawet deszcz. My mogliśmy wygodnie rozgościć się w altanie, a grill został zabezpieczony parasolem. Świętowanie uzupełnił alkohol i wszystkim skutecznie zaszumiało w głowach.


Jedzenie było przepyszne, nie mogłam się opanować, najadłam się do syta a potem wyszłam po angielsku, czyli niezauważenie wymknęłam się, i wcześniej poszłam spać. Położyłam się do lóżka i przykryłam kocem. Po kilku kieliszkach wina i z pełnym brzuchem spałam jak suseł. W nocy w moim łóżku pojawił się nieplanowany śpioch, który po prostu wybrał pierwsze lepsze łóżko. Odkryłam to dopiero nad ranem, kiedy obudziłam się. Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że byłam cała brudna, bo worek nie wytrzymał i wszystko zaczęło wyciekać bokami. To był koszmar. Byłam kłębkiem nerwów bo wtedy tylko jedna z koleżanek wiedziała o mojej stomii. Szturchnęłam śpiocha, chcąc go ostrzec aby nie wpadł w łóżku w tą czarna plamę, która była między nami. Ale on się przekręcił się na drugi bok wkładając w to niechcący rękę, którą potem położył sobie na twarz. Zdążyłam tylko mu powiedzieć co to, a sama zapłakana uciekłam do łazienki umyć się i zmienić worek. Zanim dotarłam do niej słyszałam, że kolega gwałtownie wymiotował. Ze zdenerwowania trzęsły mi się ręce ale w końcu udało się. Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć, jak wrócić, jak zacząć rozmowę. To było upokarzające. Weszłam jednak do pokoju, w którym był nieszczęsny śpioch i drugi znajomy. Była tam też moja przyjaciółka, ta która wiedziała o mojej sytuacji. Przez całą rozmowę tuliła mnie i ocierała łzy. Było mi tak strasznie smutno. Płakałam. Dostałam wręcz histerii, bo mój sekret ujrzał światło dzienne.

Najpierw usłyszałam „Pusia, my Cię kochamy. To nic nie zmienia. Zawsze jesteśmy przy Tobie i nie robi nam różnicy czy masz worek, czy nie. Cieszymy się, że jesteś, bo zawsze martwiliśmy się o Twoje zdrowie.” Nieszczęsny śpioch na szczęście obrócił całą sytuację w żart. Przeprosił za swoje zachowanie bo zdawał sobie sprawę, że jeszcze bardziej mnie to zestresowało. Ale przecież dla niego to też było zaskakujące doświadczenie i trudno mu się dziwić.

Rozmawiając z nimi płakałam, to było takie trudne wtedy. Błagałam, aby nikomu nic o tym nie mówili. W trakcie tej rozmowy okazało się, że znajomi rozmawiali i się zastanawiali już wcześniej czy mam tę stomię, czy nie. Bardzo mnie to poruszyło. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo martwili się o mnie.

Mimo to chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Spędziłam z nimi jeszcze kilka godzin ale nie dałam rady więcej. Po powrocie zakopałam się we własnym łóżku i spędziłam w nim kilka dni nieprzerwanie płacząc w poduszkę, zanim doszłam do siebie. Przyjaciele, którzy się dowiedzieli, wspierali mnie telefonami. Nie umiałam jeszcze tego przyjąć. Na jakiś czas znowu zamknęłam się w sobie skrzętnie chowając sekret przed pozostałymi osobami.


Dziś wspominamy tamten wyjazd ze śmiechem. Rozmawiamy swobodnie o stomii i nie tylko. Odpowiedziałam na wszystkie ich pytania dotyczące życia ze stomią, nawet te najbardziej intymne i szalone. Dziś już Wiem, że nie ma co się tak z tym kryć, bo mówiąc o tym swobodnie, jesteśmy w lepszej sytuacji - łatwiej zniesiemy różne wpadki i będziemy wiedzieli, na kogo można liczyć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz