Na Sri Lance, w miejscu uczęszczanym przez turystów, znalazłam taki
obrazek: toaleta dla turystów i toaleta dla lokalnych. Dla tutejszych było to
zupełnie normalne i stosowane od lat. Jednak dla mnie wyglądało to komicznie,
ale mam inne doświadczenia. Nawet biorąc pod uwagę różne doświadczenia i
miejsca, które widziałam taki podział był zaskakujący. Spotkałam się z nim
pierwszy raz. Podróżując trzeba zawsze się dopasować do lokalnych warunków.
Toalety na zewnątrz nie robią na mnie żadnego wrażenia. W wielu miejscach nie
było kanalizacji i być może nigdy nie będzie. Im więcej się widzi, tym łatwiej
przyjąć i zrozumieć lokalne obyczaje ale tym razem zaskoczenie i uśmiech były
moją pierwszą reakcją. I długo się utrzymały.

W toalecie dla turystów był tradycyjny sedes ze spłuczką. O podtynkowych
montażach zapomnijcie, to nie ta technologia ale jest klasyczna muszla. Papier toaletowy jest
reglamentowany. Dostaje się go od pani toaletowej przy wejściu. Musiałam mieć
niezłą minę prosząc o większą ilość bo w końcu dostałam więcej niż przydziałowe
dwa listki. Nie obyło się jednak bez komentarza, że papier kosztuje i trzeba do
oszczędzać. Hm. Ważne, że udało się skutecznie skorzystać z toalety.
Co kraj to obyczaj i nawet w toalecie znajdziemy różnice kulturowe. Na
podstawie tego obrazka może nam się wydawać, że nasza kultura jest lepsza,
bardziej ucywilizowana. Czy na pewno? Może bardziej higienicznie jest polać się
wodą? Jakie jest Wasze zdanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz