czwartek, 11 sierpnia 2016

Hongkong i życie



Postanowiłam wynająć pokój w Hongkongu i doświadczyć, jak to jest być mieszkańcem tak wielkiego miasta. Obecnie mieszkam w kilkupiętrowym mieszkaniu z przepięknym widokiem na miasto, a za wynajem płacę jak za naprawdę bardzo tani hotel. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieszkać w ekskluzywnym miejscu i osiągać szczyty w korporacyjnej piramidzie. Kiedyś miałam takie życie mieszkając w Nowym Jorku. Byłam na początku drabiny zawodowej kariery, po której mogłam się wspinać równocześnie oddając się pędowi miasta. Opuszczając Nowy Jork zostawiłam tam historię, która przez długie lata pozostała w moim sercu. Byłam zakochana i naprawdę ciężko było mi zrezygnować z tej miłości. Z tamtą osobą przez bardzo długi czas na zmianę zbliżaliśmy się do siebie i oddalaliśmy. W Stanach odbyłam praktyki, o których już kiedyś Wam wspominałam. Miałam przyjemność pracować w naprawdę dużych, znanych korporacjach. Razem z projektantem, który był w rankingu dziesięciu najlepszych, tworzyliśmy projekty dla burmistrza Nowego Jorku. Pracowałam również przy projektowaniu tekstyliów do wnętrz i w kilku jeszcze innych firmach. Moje życie wypełnione było pracą od rana do wieczora. Czasami znajdowałam oczywiście trochę czasu, żeby spotkać się ze znajomymi i pójść z nimi na drinka. Starałam się również, żeby raz na jakiś czas w moim codziennym biegu znaleźć chwilę na sport. Wieczorami po całym dniu pracy zazwyczaj padałam ze zmęczenia. Odczuwałam nieustanne przemęczenie a moja waga drastycznie spadła. Mój pobyt dobiegał końca, a w USA panował kryzys. Miałam przed sobą dylemat czy pozostać i wspinać się na zawodowy szczyt, czy wrócić do Polski z bagażem wspaniałych doświadczeń. Ostatecznie postanowiłam wrócić. Po powrocie z Nowego Jorku, od razu porwałam się na wielki projekt hotelu. Było to skok na głęboką wodę, będący wspaniałym doświadczeniem. Szybko założyłam własną firmę projektowania wnętrz i zrozumiałam, że nie jestem stworzona do tego, aby ktoś zarządzał moją pracą. Nie lubię mieć nad sobą szefów. I choć na początku było ciężko, czułam satysfakcję, że robię coś dla siebie. Dziś jakbym znów powróciła trochę do przeszłości. Mieszkam z bardzo przystojnym i tajemniczym współlokatorem, niczym bohaterem 50 twarzy Greya ;). Jest wspaniałym człowiekiem, który osiągnął duży sukces zawodowy. Ma wszystko, czego zapragnie – poza czasem.



Teraz powróciłam do miasta będącego azjatycką kopią Nowego Jorku. Czuję się nieco zagubiona. Mam okazję obserwować je jako osoba z zewnątrz, która nie jest w środku systemu, lecz stoi z boku pracując od projektu do projektu, obserwując jak wygląda tutejsze życie. Wysokie wymagania, wspaniały poziom edukacji oraz intelektualnie inspirujący ludzie są niezwykle ciekawe. Głównym celem tutejszego życia jest praca. Stanowi ona jego sens. Cykl dnia wygląda tak: praca, drink ze znajomymi, tv i sen. Bardzo przypomina mi to moje życie z  przeszłości. Ciągłe życie w biegu, na wysokich obrotach – to była moja codzienność. Teraz, kiedy zwiedziłam kawał świata i zetknęłam się z tak różnymi kulturami, widzę, że męczy mnie życie miejskie w tak zatłoczonym miejscu, w którym każdy, nawet najmniejszy obszar jest zaludniony.



Takie życie jest super na chwilę. Nie wyobrażam sobie jednak tak funkcjonować na stałe. Nie taką wizję przyszłości sobie zbudowałam. Hongkong ma wiele pięknych i ciekawych zakamarków. Każdy jest w stanie znaleźć w nim coś dla siebie. Wielokulturowość jest wszechobecna. Jednocześnie, to bardzo drogie miasto,, dlatego ludzie aby móc żyć godnie zmuszeni są bardzo ciężko pracować. Ludzie bardzo często korzystają z antydepresantów. Życie stawia przed nimi ogromne wymagania i cele, ale dzięki temu osiągają pełną realizację życia i własnych potrzeb. Nie ma czasu na zastanawianie się. Na portalach randkowych każdy przedstawia się jako mr. Perfect, bez wad, idealny, z życiem pozbawionym komplikacji. W takim pędzie życia czasami faktycznie nie ma miejsca na problemy. Świat tutaj jest dość specyficzny. Ja jednak czuję się dobrze wśród ludzi, przy których mogę być sobą, którym mogę pokazać kiedy jestem smutna, a kiedy wesoła. Wolę być naturalna i nie idealizować swojej osoby jako pani Perfect. Chcę być sobą. Patrząc z innej strony, dostrzegam jednak wiele pozytywnych aspektów tego miasta. Świetne jedzenie, masaż, któremu można poddać się po ciężkim dniu pracy, wiele atrakcji, ciekawi ludzie.



Wszytko ma dwie strony medalu. Pozostaje kwestia wyboru, kto czego potrzebuje i jakie miejsce oraz drogę wybierze dla siebie. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz