Postanowiłam wynająć pokój w Hongkongu i doświadczyć, jak to
jest być mieszkańcem tak wielkiego miasta. Obecnie mieszkam w kilkupiętrowym
mieszkaniu z przepięknym widokiem na miasto, a za wynajem płacę jak za naprawdę
bardzo tani hotel. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieszkać w ekskluzywnym miejscu
i osiągać szczyty w korporacyjnej piramidzie. Kiedyś miałam takie życie
mieszkając w Nowym Jorku. Byłam na początku drabiny zawodowej kariery, po
której mogłam się wspinać równocześnie oddając się pędowi miasta. Opuszczając
Nowy Jork zostawiłam tam historię, która przez długie lata pozostała w moim
sercu. Byłam zakochana i naprawdę ciężko było mi zrezygnować z tej miłości. Z
tamtą osobą przez bardzo długi czas na zmianę zbliżaliśmy się do siebie i
oddalaliśmy. W Stanach odbyłam praktyki, o których już kiedyś Wam wspominałam.
Miałam przyjemność pracować w naprawdę dużych, znanych korporacjach. Razem z
projektantem, który był w rankingu dziesięciu najlepszych, tworzyliśmy projekty
dla burmistrza Nowego Jorku. Pracowałam również przy projektowaniu tekstyliów
do wnętrz i w kilku jeszcze innych firmach. Moje życie wypełnione było pracą od
rana do wieczora. Czasami znajdowałam oczywiście trochę czasu, żeby spotkać się
ze znajomymi i pójść z nimi na drinka. Starałam się również, żeby raz na jakiś
czas w moim codziennym biegu znaleźć chwilę na sport. Wieczorami po całym dniu
pracy zazwyczaj padałam ze zmęczenia. Odczuwałam nieustanne przemęczenie a moja
waga drastycznie spadła. Mój pobyt dobiegał końca, a w USA panował kryzys.
Miałam przed sobą dylemat czy pozostać i wspinać się na zawodowy szczyt, czy
wrócić do Polski z bagażem wspaniałych doświadczeń. Ostatecznie postanowiłam
wrócić. Po powrocie z Nowego Jorku, od razu porwałam się na wielki projekt
hotelu. Było to skok na głęboką wodę, będący wspaniałym doświadczeniem. Szybko
założyłam własną firmę projektowania wnętrz i zrozumiałam, że nie jestem
stworzona do tego, aby ktoś zarządzał moją pracą. Nie lubię mieć nad sobą
szefów. I choć na początku było ciężko, czułam satysfakcję, że robię coś dla
siebie. Dziś jakbym znów powróciła trochę do przeszłości. Mieszkam z bardzo
przystojnym i tajemniczym współlokatorem, niczym bohaterem 50 twarzy Greya ;).
Jest wspaniałym człowiekiem, który osiągnął duży sukces zawodowy. Ma wszystko,
czego zapragnie – poza czasem.
Teraz powróciłam do miasta będącego azjatycką kopią Nowego
Jorku. Czuję się nieco zagubiona. Mam okazję obserwować je jako osoba z
zewnątrz, która nie jest w środku systemu, lecz stoi z boku pracując od projektu do projektu, obserwując jak wygląda tutejsze życie. Wysokie
wymagania, wspaniały poziom edukacji oraz intelektualnie inspirujący ludzie są
niezwykle ciekawe. Głównym celem tutejszego życia jest praca. Stanowi ona jego
sens. Cykl dnia wygląda tak: praca, drink ze znajomymi, tv i sen. Bardzo
przypomina mi to moje życie z przeszłości. Ciągłe życie w biegu, na wysokich
obrotach – to była moja codzienność. Teraz, kiedy zwiedziłam kawał świata i
zetknęłam się z tak różnymi kulturami, widzę, że męczy mnie życie miejskie w
tak zatłoczonym miejscu, w którym każdy, nawet najmniejszy obszar jest
zaludniony.
Takie życie jest super na chwilę. Nie wyobrażam sobie jednak tak
funkcjonować na stałe. Nie taką wizję przyszłości sobie zbudowałam. Hongkong
ma wiele pięknych i ciekawych zakamarków. Każdy jest w stanie znaleźć w nim coś
dla siebie. Wielokulturowość jest wszechobecna. Jednocześnie, to bardzo drogie
miasto,, dlatego ludzie aby móc żyć godnie zmuszeni są bardzo ciężko pracować.
Ludzie bardzo często korzystają z antydepresantów. Życie stawia przed nimi
ogromne wymagania i cele, ale dzięki temu osiągają pełną realizację życia i
własnych potrzeb. Nie ma czasu na zastanawianie się. Na portalach randkowych
każdy przedstawia się jako mr. Perfect, bez wad, idealny, z życiem pozbawionym
komplikacji. W takim pędzie życia czasami faktycznie nie ma miejsca na
problemy. Świat tutaj jest dość specyficzny. Ja jednak czuję się dobrze wśród
ludzi, przy których mogę być sobą, którym mogę pokazać kiedy jestem smutna, a
kiedy wesoła. Wolę być naturalna i nie idealizować swojej osoby jako pani
Perfect. Chcę być sobą. Patrząc z innej strony, dostrzegam jednak wiele
pozytywnych aspektów tego miasta. Świetne jedzenie, masaż, któremu można poddać
się po ciężkim dniu pracy, wiele atrakcji, ciekawi ludzie.
Wszytko ma dwie strony medalu. Pozostaje kwestia wyboru, kto czego
potrzebuje i jakie miejsce oraz drogę wybierze dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz