wtorek, 16 sierpnia 2016

Tajpej



Mój wypad do stolicy Tajwanu był dość spontaniczną przygodą, ale miasto zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nie wiem czy spowodowane było to samym miejscem, czy fascynującymi ludźmi, z którymi tam byłam. Samo miasto jest bardzo zielone, a ulice stanowczo mniej zatłoczone niż te, które pamiętam z Hongkongu. Duże wrażenie zrobiły na mnie gorące źródła. W trakcie pobytu na Tajwanie pozwoliłam sobie na odrobinę luksusu :) tzn. wypoczynek w hotelu, w którym do pięknej, kamiennej wanny miałam bezpośrednio podłączoną wodę termalną. Muszę przyznać, że całość robiła dość romantyczne wrażenie, a cena była naprawdę niespotykanie niska jak na tak wspaniałe warunki.Na Tajwanie miałam okazję podziwiać między innymi przepiękne widoki w wieży widokowej, nazywanej „wieżą kochanków”. Przezroczysty obiekt, którym niczym winda pnie się do góry i kręci wokół własnej osi, kształtem przypomina ufo J Z góry widać było słynny most oraz marinę. Oprócz mnie i osoby, z którą tam byłam, dookoła nie było żywej duszy. Na moście, który widać było z samej góry, stały psy, na które zwróciłam uwagę ponieważ jeden z nich miał przymocowaną latarkę zmieniającą kolory. Wyglądało to dość komicznie. Obok stał drugi pies, który pozował do zdjęć niczym gwiazda z Hollywood. Miał w sobie tyle gracji i elegancji, że idealnie wkomponowywał się w tło. Po wizycie na wieży. 
 
Na Tajwanie poznałam osoby pochodzące z różnych części świata, a wszystkich przywiódł ten sam powód – studia. Oczywiście, nie mogło się obejść bez wspólnego obiadu :) Tym razem było dość klasycznie: zupa z makaronem i chińskie pierożki. W Tajpej dobre było również indonezyjskie danie Satay przyrządzane z piersi kurczaka. Jest to rodzaj grilowanego mięsa. Pomimo egzotycznych przypraw, nie czułam jednak jakiegoś dyskomfortu, czy niedogodności. Tak naprawdę w mieście zwiedziłam niewiele, ponieważ cały urok w tej spontanicznej podróży skupił się na ludziach, których poznałam. Później było dość oryginalnie. Poszliśmy ze znajomymi pograć w gry. Uwielbiam ten rodzaj rozrywki. Zmierzyliśmy się w boksie, w którym oczywiście przegrałam. Potem wirtualna przejażdżka na motorze, która zakończyła się dla mnie zwycięstwem. Na koniec znajomemu udało się wyciągnąć dla mnie zabawkę z maszyny. Będzie ona dla mnie pamiątką i czymś przywracającym wspomnienia o ludziach, których poznałam w Tajpej oraz miejscach, które tam odwiedziłam.

Kolejny raz doświadczyłam sytuacji, kiedy to ludzie widzą w moich oczach życiowe doświadczenie. Znów usłyszałam, że mam w nich coś, co sprawia, że ludzie wiedzą, że przeżyłam wiele.

Doświadczyłam także ciekawego spotkania ze Stefanem, który jeździ do Afryki na misję i pomaga dzieciom oraz modli się w intencji potrzebujących. Widząc moje oczy, położył na mnie ręce i zaczął modlitwę. Było to niezwykłe przeżycie. Niesamowite, że widać to w moich oczach. Faktycznie, ostatnie lata dały mi naprawdę w kość, a podróż jest wspaniała szansą na oczyszczenie umysłu oraz pogodzenie się ze śmiercią bliskich.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz