Każda forma relaksu jest dobra, ale zdecydowanie najbardziej lubię
spotkania z przyjaciółmi. Przyznam się Wam, że czasami uwielbiam pobyć w
wirtualnym świecie gier. Znam jednak zdecydowanie większych miłośników gier ode
mnie. Piotruś, czyli mój znajomy z czasów podstawówki, to klasyczny Piotruś Pan.
Uwielbia przeróżne zabawki oraz podróże, którymi chętnie dzieli się ze swoją
rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Spędziliśmy ostatnio fantastyczny wieczór w
gronie 5 osób. Dwie pary i ja, czyli jak na razie stara panna z kotem J. Nie narzekam,
bo jest mi z tym dobrze. Powiem
szczerze, że może nie jestem idealna, ale wolę być sama niż mieć za męża
pierwszego lepszego… Jeżeli przytrafi się, że porwie mnie miłość do człowieka,
który spełniał będzie moje potrzeby (nie mam na myśli ideału, bo przecież każdy
ma swoje wady), wtedy wejdę w wir miłości. Jak na razie cieszę się tym co mam,
czyli moim kotem J O klimacie imprezy już wspominałam – był świetny. Bardzo wzruszającym
momentem było dla mnie kiedy zobaczyłam Piotrka kąpiącego swoją córeczkę. Przecież
jeszcze niedawno sami byliśmy dziećmi. Piotrek jest jedną z osób, z którą od
czasów szkoły podstawowej jestem dość blisko. Pamiętam, jak będąc dzieckiem wspólnie
uratowaliśmy razem gołąbka, którego zanieśliśmy do weterynarza. Zajął się nim
za darmo, ponieważ my nie mieliśmy żadnych pieniędzy. Gołąbek wyzdrowiał, a skrzydełko
po kilku dniach się zagoiło, dzięki czemu samodzielnie odfruwając, wrócił na
wolność. Piotrek zawsze był człowiekiem pełnym empatii oraz ciepła.
Jednocześnie, stawiał sobie konkretne cele i dążył do nich. Spotkał na
swojej drodze fantastyczną kobietę - Dagmarę, z którą do dzisiaj są szczęśliwym
małżeństwem. Z ich miłości urodziła się przepiękna córeczka. Miałam przyjemność
być jednym z gości na ich niezwykle udanym weselu. Wszystko było znakomite.
Zarówno goście, jedzenie jak i zabawa. Jak to mówią, jakie wesele takie życie J
Do tego wszystkiego mają w domu Xboxa, który jest świetnym sposobem na
spędzenie wolnego czasu, kiedy aura pogodowa nie dopisuje. Graliśmy na nim w
przeróżne gry, między innymi w sztuki walki. We wszystkich przegrywałam, aż do
momentu kiedy jako zawodnika wybrałam dla siebie kobietę kotkę. Okazało się, że
tym sposobem rozłożyłam przeciwnika na łopatki. Tym miłym akcentem
postanowiliśmy zakończyć zabawę w walki. J Następnie przyszedł
czas na kręgle. Taka forma spodobała mi się bardziej niż tradycyjna, ponieważ
nie trzeba było dźwigać ciężkich kul. ;)
Potem były dyscypliny olimpijskie, takie jak lekkoatletyka. Tutaj możliwość
wykazania się dałyśmy mężczyznom J Kolejną partyjką była gra w golfa. Z tym poszło mi już trochę lepiej.
Opisywałam wam już jakiś czas temu moje zamiłowanie do gry w golfa. J
Na koniec wisienka na torcie! Wreszcie nadszedł czas na najlepszą w mojej
ocenie grę, czyli tańce. Okazuje się, że w tej dziedzinie muszę się jednak
mocno podszkolić. Uwielbiam tańce, a w połączeniu z zabawą to już wogóle
fantastyczne doznanie. Zachęcam wszystkich do tego typu rozrywki. Można się
nieźle pośmiać, odprężyć i spędzić fajny czas w miłym gronie. W moim
życiu nie ma czasu, aby zastanawiać się ciągle tylko nad chorobą. Nic to nie
zmieni, a na pewno nie jest to dobry sposób na poprawę humoru. Nie warto non
stop użalać się nad sobą. Czasem trzeba, ale najlepiej poszukać sobie fajnych i
miłych zajęć.
Dziękuję Dagmaro i Piotrze za miły wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz