Letnie temperatury sprzyjają aktywnościom na świeżym
powietrzu. Jak wiecie, jestem poszukiwaczem przygód i lubię podejmować nowe
wyzwania. Ostatnio miałam okazję wziąć udział w ciekawym wydarzeniu.
Dzień zapowiadał się całkiem niepozornie. Wyszłam z domu
żeby załatwić kilka spraw na mieście, na zewnątrz było 20*C i świeciło piękne
słońce. Taka aura zawsze dodaje mi
energii, więc spontanicznie postanowiłam, że zamiast wracać do domu wybiorę się
na własną uczelnię. Odbywały się tam warsztaty związane ze zdrową żywnością.
Zadzwoniłam po mojego kuzyna, kupiliśmy trochę zdrowych produktów i poszliśmy
do ogrodów Frascati, niedaleko Placu Trzech Krzyży.
Piękna pogoda zainspirowała mnie do wzięcia udziału w
warsztatach z rzeźby. To był strzał w dziesiątkę! Naszym zadaniem było
wyrzeźbienie twarzy. Mogliśmy zadecydować czy nasza praca będzie miała
charakter realistyczny czy abstrakcyjny. Postanowiłam włożyć w moją pracę
cząstkę siebie i swojej historii. Cofnęłam się myślami do czasów kiedy
mieszkałam w Nowym Jorku. Miałam wtedy najlepszą szefową jaką można mieć.
Wspominam ją bardzo pozytywnie i do dziś utrzymujemy kontakt. Dagy mieszka na
Long Island, a pochodzi z Bośni, jednak do USA trafiła po wojnie domowej w
swojej ojczyźnie.
Pamiętam jak pewnego razu razem z Dagy poszłyśmy na kolacje
do jamajskiej restauracji. Jedzenie było obłędnie smaczne, a w tle grała muzyka
jamajska. Dzień był bardzo słoneczny, natomiast wieczór przyjemny i rześki.
Jamajskie rytmy mocno porywają do tańca, dlatego przetańczyłyśmy całe
popołudnie. Po tej nocy postanowiłam, że kiedyś wybiorę się na Jamajkę. Jak
dotąd nie udało mi się zrealizować tego planu, ale wszystko przede mną :) Teraz,
gdy jest słonecznie, po głowie często chodzi mi muzyka Reggae, np. Bob Marley
"Sunshine Reggae".
To
wspomnienie zainspirowało mnie do wykonania abstrakcyjnej rzeźby Jamajczyka.
Spotkać się w gronie znajomych, zakupić materiały i wspólnie oddać się
twórczości to idealny sposób na spędzenie popołudnia w gronie przyjaciół.